Poznajcie Martę!
Kobietę z milionem pasji, które stara się rozwijać. Czym się charakteryzuje na pierwszy rzut oka? Miłością do swojego aparatu, pasją do tego, co robi. Szukaniem nowych wzywań i pokonywaniem swoich słabości, dzięki pasji, którą ma. Dodatkowo kocha opuszczone miejsca, myśli o powrocie do pływania, a także na co dzień pracuje i studiuje.
Sylwia - Tak Po Prostu: Cześć! Twój blog od zawsze kojarzył mi się z mega dopracowanymi zdjęciami
z „duszą”, mimo że wplatasz na blogu różną tematykę. Jak to było na początku,
miałaś na niego jakąś wizję?
Marta - Positive Vibes: Zakładając mojego bloga chciałam, żeby był on po
prostu miejscem na moje zdjęcia. Nie wiem czy kojarzysz portal photoblog.pl.
Kiedyś był bardzo popularny. Spędziłam tam jakieś 6 lat i bardzo lubiłam tą
stronę. Mimo to czasami drażnił mnie fakt, że nie mogę dodać całej serii zdjęć
za jednym razem, bo już wtedy latałam często z aparatem i po takich wyprawach
trochę tego miałam. Później doszedł Instagram, ale tam też (przynajmniej wtedy)
można było w jednym poście dodać tylko jedno zdjęcie. Dlatego stwierdziłam, że
założę osobnego bloga, gdzie będę mogła dodać w jednym wpisie tyle fotek ile
tylko będę chciała. Bez ograniczeń i w dobrej jakości.
S: Nasze blogi mają coś wspólnego – inną nazwę w linku, a inną w
nagłówku strony. Jak to się stało, że „donkey ponky” przeobraziło się w
„Positive Vibes”?
M: Myślę, iż warto tutaj wspomnieć, że „donkeyponky” jest
stosunkowo nową nazwą (nie pytaj skąd się wzięła, bo aż mi głupio o tym
opowiadać, haha), a blog jeszcze niedawno miał inny adres. Jednak tutaj nie o
tym. Skąd się wzięło „Positive Vibes”? Jest to tytuł mojego tumblra, który o
dziwo wciąż istnieje. Od zawsze miałam problem z nickami czy właśnie takimi
nazwami, bo nigdy nie posiadałam żadnej ksywki czy czegoś z czym ludzie mnie
kojarzyli, ewentualnie jakiś ulubionych cytatów czy zwrotów, które nie były
zbyt popularne i mało oryginalne. Przez to musiałam sama wymyślać takie rzeczy,
co mimo, że uważam się za dosyć kreatywną osobę, nie było dla mnie wcale taką
prostą sprawą.
Obrazek z napisem „Positive Vibes” znalazłam kiedyś
przeglądając galerię google. Stwierdziłam, że to by idealnie pasowało, najpierw
na tumblra a później na bloga. Chciałam, żeby moja strona kojarzyła się ludziom
z czymś pozytywnym, może czasami trochę inspirującym czy motywującym.
S: Wydajesz się być artystyczną duszą – obserwuję Cię na snapchacie,
Instagramie i oczywiście na blogu. Wrzucasz tam mnóstwo zdjęć, na których (przyznaję
się) sama się wzoruję i staram naśladowywać. Jakiś czas temu pisałaś na blogu o
warsztatach fotograficznych. Jak wyglądały pierwsze zajęcia?
M: Po pierwsze jest mi bardzo
miło i jednocześnie trochę niezręcznie czytając, że ktoś się inspiruje moimi
zdjęciami. Nie uważam się za osobę godną naśladowania. Ale jest to dla mnie
olbrzymi komplement, także dziękuję : )
Co do warsztatów, odbywały się
one w moim starym liceum. Byłam na dwóch edycjach. Pierwsza rozpoczęła się na
wiosnę 2016. Spotkanie było bodajże w marcu, drugie w czerwcu i ostatnie jakoś
we wrześniu. Wszystkie były prowadzone z jedną osobą, która zawodowo zajmuje
się właśnie fotografią, a dodatkowo, z tego co pamiętam, wykłada też w
Sopockich Szkołach Fotografii. Byłam wtedy bardzo zadowolona z tych warsztatów.
Wyglądały one tak, że spotykaliśmy się o godzinie 10 rano w jednej z sal. Nasz
prowadzący przedstawiał nam temat, który tego dnia poruszaliśmy (typu pobawić
się głębią ostrości, żeby jedno zdjęcie było w całości ostre, a w drugim
rozmazane tło). Pokazywał przy tym i swoje prace i jakiś innych fotografów.
Potem braliśmy aparaty i szliśmy w plener. Zależnie od tego, w które miejsce
się wybieraliśmy, tyle trwały zdjęcia. Przeważnie było to tak około 2 godziny.
Wracaliśmy do sali, zgrywaliśmy na komputer to co udało nam się zrobić i po
kolei przeglądaliśmy nasze galerie omawiając i oceniając zdjęcia. Fajnie było
posłuchać konstruktywnej krytyki, ale też pochwał, bo zawsze znalazło się coś
fajnego i nadającego się później na wystawę.
S: Co zmieniło się po nich?
M: Szczerze mówiąc to trudno
powiedzieć. Już tłumaczę dlaczego. Tuż przed rozpoczęciem studiów mój aparat
wylądował do szafki i przeleżał tam półtora roku. Zaczęłam nowy etap edukacji,
trochę inny tryb życia. Do tego miałam na głowie kilka osobistych spraw, którym
poświeciłam całą swoją uwagę. Fotografia odeszła na drugi plan i zdjęcia
robiłam głównie telefonem. Sporo bliskich mi osób pytało czemu nie wrócę do
latania z aparatem, bo w końcu tak bardzo to lubiłam, a mi chyba po prostu
brakowało motywacji. Potrzebowałam jakiegoś kopa, żeby w końcu się ruszyć,
sięgnąć po mojego Olympusa i pójść w plener. Pewnego dnia, kiedy byłam w
połowie 2 roku studiów, moja mama pokazała mi na stronie naszej dzielnicy, że
organizują właśnie te warsztaty. Nie kosztowały zbyt dużo (jak na takie
wydarzenie) oraz były w moim starym liceum, więc miałam bardzo blisko piechotą i
stwierdziłam, że czemu nie. Były one dla mnie taką motywacją, żeby wrócić do
mojej pasji, którą zaniedbywałam przez około 1,5 roku. Oczywiście nauczyły mnie
one nieco innego sposobu patrzenia na zdjęcia. Innego kadrowania, szukania
fajnych obiektów, etc. Bo wiadomo, w grupie kilku osób, każda zrobi inne
zdjęcie i można się wzajemnie uczyć i inspirować. Jednak czy to jakoś znacząco
wpłynęło później na moje prace? Ja raczej nic takiego nie zauważyłam.
Porównując to do innych kursów, na których byłam czy do szkoły fotograficznej,
gdzie aktualnie studiuje, to była naprawdę niewielka zmiana.
S: Skąd pomysł na fotografię? Od ilu lat to robisz i czym ona dla
Ciebie jest?
M: Kiedyś pisałam o tym na blogu.
Mogę podlinkować post: How I started with photography
A tak w skrócie, to wyszło to bardzo niespodziewanie i spontanicznie. Mój tata od dawna robi zdjęcia. To on zawsze odpowiadał za pamiątki z wakacji, urodzin, świąt, etc. Pojechaliśmy raz na wycieczkę rowerową i coś mnie podkusiło, żeby poprosić go o pożyczenie aparatu (który oczywiście tradycyjnie miał ze sobą). Zrobiłam kilka zdjęć, w tym jedno, które udało mi się fajnie skadrować i w tym momencie ktoś mi wszedł przed obiektyw i rozpaczałam, że zniszczył mój pomysł. W domu przejrzeliśmy zdjęcia i wow, okazało się, że całkiem fajnie wyszły. Byłam naprawdę w szoku, bo nie spodziewałam się takich efektów i spodobało mi się to. Od tamtego momentu, regularnie pożyczałam aparat od taty, aż w końcu mi go oddał, a sobie kupił drugi.
Mogę podlinkować post: How I started with photography
A tak w skrócie, to wyszło to bardzo niespodziewanie i spontanicznie. Mój tata od dawna robi zdjęcia. To on zawsze odpowiadał za pamiątki z wakacji, urodzin, świąt, etc. Pojechaliśmy raz na wycieczkę rowerową i coś mnie podkusiło, żeby poprosić go o pożyczenie aparatu (który oczywiście tradycyjnie miał ze sobą). Zrobiłam kilka zdjęć, w tym jedno, które udało mi się fajnie skadrować i w tym momencie ktoś mi wszedł przed obiektyw i rozpaczałam, że zniszczył mój pomysł. W domu przejrzeliśmy zdjęcia i wow, okazało się, że całkiem fajnie wyszły. Byłam naprawdę w szoku, bo nie spodziewałam się takich efektów i spodobało mi się to. Od tamtego momentu, regularnie pożyczałam aparat od taty, aż w końcu mi go oddał, a sobie kupił drugi.
Tamta historia miała miejsce
jakoś na przełomie 1 i 2 klasy gimnazjum. Aktualnie kończę 1 rok studiów
magisterskich, także trochę to już trwa. Na ten moment fotografia jest moją
pasją. Czymś co sprawa mi ogromną przyjemność, w czym czuję się całkiem dobra,
z czego jestem też znana wśród bliskich i znajomych. Pozwala mi zapomnieć o
problemach, skupić się na docenianiu małych rzeczy. Dzięki niej mogę pokazać
innym w jaki sposób patrzę na świat i co w nim dostrzegam.
S: Wychodząc w plener bierzesz ze sobą aparat czy posiłkujesz się
telefonem?
M: Jeśli mam możliwość wziąć gdzieś
mojego Olympusa, to go biorę. Telefon służy mi jedynie do zrobienia jakichś
szybkich zdjęć na Instagrama, czy do relacji na Snapchata. Mimo, że wychodzą z
niego całkiem dobre jakościowo fotki, to dla mnie zawsze będzie wygrywał
aparat.
S: Jak wyglądało Twoje pierwsze zdjęcie?
M: Trudno było mi wybrać jedno,
dlatego pokażę 3 zdjęcia. Wszystkie robione tego samego dnia, najprostszym
obiektywem (tak zwanym kitowym), bez żadnej obróbki. Także od tego właśnie
zaczęła się moja przygoda z aparatem.
S: Czy masz jakiś cel, odnośnie fotografii?
M: Chciałabym się ciągle
rozwijać, robić coraz lepsze zdjęcia i po prostu móc na tym zarabiać. Bo chyba
nie ma nic lepszego niż żyć ze swojej pasji.
S: Idziesz w jakimś konkretnym kierunku, jeżeli chodzi o fotografię czy
jednak stawiasz na spontaniczność? Ostatnio na blogu można było zobaczyć sesje
w profesjonalnym studiu.
M: Od jakiegoś czasu staram się
przełamywać i próbować nowych rzeczy. Gdyby ktoś, tak z 2 lata temu, powiedział
mi, że będę robić ludziom sesje to bym na niego spojrzała jak na wariata. A
teraz muszę przyznać, że bardzo mi się to podoba.
Tak więc, nawiązując do Twojego pytania, powiedziałabym, że stawiam na spontaniczność. Kto wie, może za jakiś czas zacznę robić zdjęcia reklamowe albo fashion.
Tak więc, nawiązując do Twojego pytania, powiedziałabym, że stawiam na spontaniczność. Kto wie, może za jakiś czas zacznę robić zdjęcia reklamowe albo fashion.
S: Jak wygląda praca z modelem, modelką? Jest to ciężkie?
M: Ogólnie praca z ludźmi bywa
ciężka. Z modelami jest różnie. Do tej pory pracowałam z tylko jedną
doświadczoną w modelingu osobą. Jest to ostatnia sesja na moim blogu.
Dziewczyna wiedziała jak się ustawić, żeby dobrze wyglądać i dodatkowo jak
zmieniać pozy, żeby wyszły różne zdjęcia. To było dla mnie coś nowego, bo do
tej pory umawiałam się z osobami, które nie siedzą modelingu. Także musiałam
dokładnie opisywać swoje pomysły, ustawiać je i poświęcać na to więcej czasu.
Nie jest to łatwa praca. Często też takie osoby są nieśmiałe i bardzo się krępują
stojąc przed obiektywem. Dlatego ważna jest rozmowa, rozluźnienie atmosfery,
żeby druga osoba poczuła się swobodniej. Sama niestety jestem dosyć nieśmiałą
osobą, ale dzięki tym sesjom to pokonuję i coraz lepiej sobie radzę w
kontaktach z innymi.
S: Pamiętam też, że posiadasz czworonoga w domu. Lepszy model to: człowiek czy zwierzak?
S: Pamiętam też, że posiadasz czworonoga w domu. Lepszy model to: człowiek czy zwierzak?
M: Z człowiekiem możesz
porozmawiać, przedstawić swój pomysł. Zwierzak Cię nie zrozumie. Jednak z
drugiej strony, nie spojrzy też na ekran aparatu albo monitor komputera i nie
zareaguje „O Boże, jak ja wyszłam! Usuń to!”, przez co masz większe pole do
popisu i zazwyczaj więcej zdjęć nadaje się do publikacji.
Jeśli miałabym powiedzieć jak to
u mnie wygląda, porównując pracę z moim psem a ludzkim modelem. Z Leonem (czyli
moim czworonożnym przyjacielem) współprace bywają bardzo trudne i wymagają ode
mnie sporej cierpliwości. Za to efekty potrafią być naprawdę zaskakujące i
wszyscy reagują „Jaki słodziak!” haha :D
A z człowiekiem łatwiej się
dogadać w czasie zdjęć, chociaż też bywają różne problemy, ale bardziej się
stresuję przy efekcie końcowym. Czy modelowi spodoba się obróbka, kadry, to jak
wyszedł i to jakie zdjęcia wybrałam.
Nie potrafię powiedzieć, który
model jest dla mnie lepszy bo to trochę dwa różne światy (przynajmniej moim
zdaniem), ale zwierzaki są na pewno łatwiejsze we współpracy i traktuję je
trochę jak zdjęcia makro, czyli mogę pobawić się obróbką i kadrami, bo
zazwyczaj i tak dobrze na nich wychodzą (u ludzi tutaj źle się ułożyły włosy,
tam zamknięte oczy, pognieciony ciuch, źle ręka, etc).
S: Wracając jeszcze do bloga – czy masz na niego wizję? Planujesz
jakieś zmiany?
M: Ostatnio zmieniłam szablon bo
poprzedni mi się znudził. Poza tym, nie mam na niego jakiś większych planów. Prowadzę
go czysto hobbystycznie i zmiany wprowadzam spontanicznie.
S: Jak powstał Twój blog? Kiedy zaczęła się ta przygoda?
M: Moja przygoda z blogiem
zaczęła się trochę wcześniej niż z fotografią. Od małego lubiłam pisać.
Prowadziłam pamiętniki, pisałam opowiadania, sporo też już czytałam. Nie wiem
czy ktoś jeszcze pamięta taki portal jak epuls.pl Była tam zakładka bodajże
„pamiętnik”, którą bardzo polubiłam. Pisałam tam różne rzeczy i któregoś dnia w
pierwszej gimnazjum, koleżanka z klasy powiedziała mi, że jest coś takiego jak
photoblog.pl. Pomogła mi założyć tam konto. Mój pierwszy blog był o…psach!
Później założyłam kolejne, na które wstawiałam już swoje zdjęcia. Potem i tak
miałam chyba jeszcze z 3 inne, bo co jakiś czas chciałam zacząć wszystko od
nowa (co średnio mi wychodziło). Ostatnie oficjalnie zamknęłam (ale nie
usunęłam) w wakacje po maturze. Także trochę lat tam spędziłam. Przez ten czas
próbowałam też pisać na bloggerze i chyba blog.pl. W tym pierwszym zapomniałam
hasła i wyskakiwał mi jakiś błąd, a w drugim była dziwna sytuacja z ilością
pamięci na zdjęcia i zrezygnowałam. Mój aktualny blog założyłam we wrześniu
2015 roku. Miałam wtedy ciężki okres, byłam wtedy świeżo po sesji poprawkowej i
tak spontanicznie pomyślałam „Czemu by nie spróbować jeszcze raz i nie założyć
czegoś nowego?”. Myślę, że warto tutaj dodatkowo wspomnieć, że moje poprzednie
blogi traktowałam dosłownie jak pamiętniki. Pisałam o różnych pierdołach i
teraz jak sobie to przypomnę to aż mi wstyd. Naprawdę. Zakładając „donkeyponky”
chciałam zacząć coś nowego i całkowicie innego. Przestałam opisywać z taką
dokładnością moją codzienność, zaczęłam nieco bardziej chronić swoją
prywatność. Dzielić się tylko częścią swojego życia z czytelnikami. Jasne,
czasami wspomnę co się u mnie dzieje, pomarudzę, bo w końcu jestem tylko
człowiekiem i różnie w życiu bywa, są wzloty i upadki.
S: Bloga traktujesz jako…
M: Moje miejsce w internecie,
które mogę dowolnie zmieniać. To ja decyduję jak będzie wyglądało, o czym będę
pisać, jakie zdjęcia wstawiać. Jest on dla mnie też swego rodzaju internetowym
pamiętnikiem, bo w końcu tworzę na nim relacje ze swoich podróży czy jakiś
wydarzeń.
S: Na blogu polecasz również książki – jaką mogłabyś polecić na chwilę
obecną?
M: Na chwilę obecną myślę, że
mogłaby to być książka „Znajdź mnie” J.S. Monroe. Jest to kryminał. Różne
opinie o nim krążą i sporo osób twierdzi, że nie trzyma w napięciu, nie ma
takiego „wow” na koniec i jest przewidywalna. Mnie za to uderzyło to jak
zostało w niej opisane okrucieństwo jednego człowieka, względem drugiego. I to
teoretycznie bliskich sobie osób. Także bardzo mi się podobało jak autor
przedstawił w książce postać psychopaty (mam nadzieję, że nie brzmi to dziwnie
ale po prostu lubię takie tematy psychologiczne).
Poza tym, sporym zaskoczeniem
jest dla mnie książka „Tysiąc odłamków ciebie” Claudii Gray. Młodzieżówka, o
której mówiło sporo osób z bookstagramów (dla tych, którzy nie wiedzą o co
chodzi, są to konta na Instagramie o książkach, często z recenzjami). Należę do
tych osób, które w momencie kiedy czytają negatywne opinie (wyjątkiem jest
sytuacja, kiedy jest ich naprawdę dużo i widać, że dana pozycja jest serio
kiepska) to jeszcze bardziej chcą przeczytać daną książkę. Za to przy wielu
pozytywach, długo się waham bo zazwyczaj wtedy lektura nie przypada mi do
gustu. Tutaj zaryzykowałam i wow, to było naprawdę dobre. Fajny pomysł na
książkę, dużo akcji. Widać, że autorka miała pomysł i wiedziała jak go przelać
na papier, żeby miało to sens. Na pewno dłuższą recenzje będzie można
przeczytać niedługo na moim blogu.
| * |
S: Patrząc na liczbę recenzji książek, można od razu stwierdzić, że lubisz
czytać. Kogo często odwiedzasz w blogosferze?
M: Jeśli chodzi o osoby, które
również piszą recenzje, to szczerze mówiąc, jest ich niewiele:
http://www.mawreads.pl/
https://darinkr.blogspot.com/
http://come-book.blogspot.com/
Dużo bardziej wolę obserwować bookstagramy.
Najdłużej obserwuję chyba http://plapart.blogspot.com/, która od lat bardzo mnie inspiruje w kwestii zdjęć i dążenia do spełnienia swoich marzeń.
http://donatkay.blogspot.com/ ten blog ma dla mnie szczególne znaczenie bo dużo zawdzięczam jego autorce.
Takie typowo fotograficzne:
http://izuulec.blogspot.com/
http://www.monephotos.pl/
http://nataliazyglowicz.blogspot.com/
https://paralume-photos.blogspot.com/
http://www.pauliphotos.pl/
http://sylwiawisniewskaphoto.blogspot.com/
http://worteinbildern.blogspot.com/
Drugi, świeżo założony blog przez moją przyjaciółkę:
http://the-chaotic-neutral.blogspot.com/ (nie wiem czy mogę podać jej poprzedni, bo ustawiła na nim hasło).
Połączenie zdjęć i mody http://gaaabrielyan.blogspot.com/
Zdjęcia, moda i lifestyle http://aleksandracedro.blogspot.com/
Moda http://www.jestemkasia.com/
Moda, zdjęcia i przemyślenia http://www.coeursdefoxes.com/
Moda, kosmetyki i specyficzny humor http://supcarolyn.blogspot.com/
Myślę, że to oczywiste (bo inaczej nie przeprowadzałybyśmy tej rozmowy), ale czytam również Twojego bloga.
I ostatni, który uwielbiam przez poczucie humoru autorki http://www.mercarrie.com/
Mam nadzieję, że o żadnym blogu z tych ulubionych nie zapomniałam.
http://www.mawreads.pl/
https://darinkr.blogspot.com/
http://come-book.blogspot.com/
Dużo bardziej wolę obserwować bookstagramy.
Najdłużej obserwuję chyba http://plapart.blogspot.com/, która od lat bardzo mnie inspiruje w kwestii zdjęć i dążenia do spełnienia swoich marzeń.
http://donatkay.blogspot.com/ ten blog ma dla mnie szczególne znaczenie bo dużo zawdzięczam jego autorce.
Takie typowo fotograficzne:
http://izuulec.blogspot.com/
http://www.monephotos.pl/
http://nataliazyglowicz.blogspot.com/
https://paralume-photos.blogspot.com/
http://www.pauliphotos.pl/
http://sylwiawisniewskaphoto.blogspot.com/
http://worteinbildern.blogspot.com/
Drugi, świeżo założony blog przez moją przyjaciółkę:
http://the-chaotic-neutral.blogspot.com/ (nie wiem czy mogę podać jej poprzedni, bo ustawiła na nim hasło).
Połączenie zdjęć i mody http://gaaabrielyan.blogspot.com/
Zdjęcia, moda i lifestyle http://aleksandracedro.blogspot.com/
Moda http://www.jestemkasia.com/
Moda, zdjęcia i przemyślenia http://www.coeursdefoxes.com/
Moda, kosmetyki i specyficzny humor http://supcarolyn.blogspot.com/
Myślę, że to oczywiste (bo inaczej nie przeprowadzałybyśmy tej rozmowy), ale czytam również Twojego bloga.
I ostatni, który uwielbiam przez poczucie humoru autorki http://www.mercarrie.com/
Mam nadzieję, że o żadnym blogu z tych ulubionych nie zapomniałam.
S: Jakbyś miała wybrać pomiędzy książką w wersji papierowej, a książką
w wersji elektronicznej, którą byś wybrała?
M: Od około 2 lat mam konto na
Legimi i aplikację na telefonie. Przeczytałam na nim 2 książki i zaczęłam chyba
kolejne 2 albo 3. Próbowałam też czytać na czytniku, bo moi rodzice mają dwa.
Jednak mimo wszystko papierowe wersje są dla mnie niezastąpione. Aczkolwiek
staram się chociaż trochę przekonać do ebooków, bo to jednak olbrzymia wygoda.
Tyle książek za darmo, w jednym miejscu.
S: Można powiedzieć, że blogi to także małe książki – każdy z nas
opisuje coś swojego u siebie. Lubisz czytać teksty innych blogerów czy jednak
wolisz oglądać wpisy - przykładowo: relacja z wakacji – w formie tekstu ze
zdjęciami czy jednak same zdjęcia?
M: To zależy. Obserwuję zarówno
blogi, gdzie osoby wstawiają jedynie zdjęcia i ewentualnie piszą kilka zdań
wstępu, jak i takie gdzie są dłuższe teksty albo zdjęcia przeplatane tekstem.
To samo tyczy się wspomnianych przez Ciebie relacji z wakacji. Są osoby, które
piszą dłuższe teksty, a są też takie, które stawiają na zdjęcia i krótkie
przerywniki. Lubię obie wersje. Chociaż przyznam, że jestem dosyć wybredna i jest
niewiele blogów, które odwiedzam regularnie i jak tylko widzę, że pojawił się
nowy post to od razu lecę sprawdzić.
S: A jak bloga przekładasz na rzeczywistość? Jest on częścią Twoich
obowiązków?
M: Staram się regularnie dodawać
nowe posty, przez co siłą rzeczy blog stał się jednym z obowiązków. Chociaż
tutaj chyba powinnam dodać cudzysłów, bo jednak należy on do tych luźniejszych
i przyjemniejszych obowiązków. Wiadomo, że jeśli mam do dodania recenzję i
jestem umówiona z wydawnictwem na konkretny termin to automatycznie powstaje
tzw. deadline. To samo jest w kwestii sesji. Mówię mojej modelce czy modelowi,
kiedy mogą się spodziewać maila ze zdjęciami i kiedy ukaże się z nimi post na
moim blogu. W takich sytuacjach, blogowanie staje się dla mnie też pracą a nie
tylko zwykłym hobby.
S: Co robisz poza wirtualnym światem?
M: W tygodniu na zmianę studiuję
dziennie na UG i pracuję. W weekendy chodzę do szkoły fotograficznej. Jeśli
chodzi o zainteresowania, to jak już wiadomo, czytam książki i latam z aparatem
(często też z psem). Poza tym staram się wykorzystywać każdą okazję na mniejsze
czy większe podróże. Spotykam się ze znajomymi, chodzę na różne wydarzenia (od
pewnego czasu staram się kontrolować co ciekawego dzieje się w Trójmieście).
Oglądam seriale i filmiki na youtubie. Piszę listy z ludźmi z całej Polski i
świata. W najbliższym czasie chcę wrócić do pływania, bo przez wiele lat
trenowałam i stęskniłam się za tym. Lubię też odkrywać różne, ciekawe opuszczone
miejsca (będzie o tym post na blogu).
S: Czy da się połączyć oba te światy – bloga z codziennością?
M: Oczywiście! Wystarczy dobre
rozplanowanie swojego czasu. Pomaga mi również spisywanie pomysłów i później
rozpisywanie kiedy mogłabym stworzyć dane posty. Dzięki temu unikam chaosu i
mam motywację do pisania.
S: Bardzo Ci dziękuję za poświęconą chwilę i za rozmowę!






Bardzo fajny wywiad, miło się czytało!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Ja też lubię robić zdjęcia i nie mówię tu o kosmetykach ale czesto można dzięki nim wyrazić emocje w zasadzie wszystkie. Smutek, strach, szczęście :) po rozmowie stwierdzam że Marta to bardzo fajna i sympatyczna dziewczyna.
OdpowiedzUsuńTaka jest!!! :)
UsuńMega sprawa! Poznaje dzięki Tobie nowych, bardzo inspirujących ludzi!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie znałam autorki, fajnie poznać jednak nowe osoby w blogosferze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sara's City
:)
UsuńSuper wywiad,piękne fotki ❤
OdpowiedzUsuńZ wywiadu wylania się kolejną pełną pasji osoba. Super!!
OdpowiedzUsuńDokładnie :) Pełnia pasji i chęci do tworzenia czegoś nowego!
UsuńBardzo fajny wywiad. Nie znałam tej autorki.
OdpowiedzUsuńMnie też zawsze inspirują zdjęcia innych! :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBardzo fajny wywiad ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy i merytoryczny wywiad.
OdpowiedzUsuńPrześlij komentarz