Podsumowanie sierpnia 2018


Kolejny miesiąc przeleciał mi jak morski piasek przez palce. Jednak tym razem zadziało się coś innego. Miesiąc ten spokojnie mogłabym opisać jednym zdaniem, a dokładniej jednym cytatem, który myślę od tego miesiąca będzie towarzyszył mi przez długi czas.

Słowa te znam z jednego z moich ulubionych filmów z dawnych lat, które oglądałam jako nastolatka. Historię Kopciuszka z Hilary Duff w roli głównej zna chyba każda z nas, a jak nie to proszę nadrobić zaległości! Piękna komedia romantyczna, do której wracam zawsze wtedy, gdy potrzebuję porządnego kopniaka. 

"Nigdy nie pozwól, by strach przed działaniem wykluczył Cię z gry."

Dlaczego to? Dlaczego akurat ten cytat? O tym napiszę trochę późnej, bo teraz na wstępie chciałabym powitać Was wszystkich oraz osoby nowe, które dołączyły do grona osób obserwujących bloga. 💚 Cieszy mnie to, że jest tu nas coraz więcej!

Napisałam, że sierpień przeleciał mi przez palce. Nie wiem, naprawdę nie wiem jak to się dzieje, ale ten czas w wakacje jakoś tak leci za szybko. Mam więcej wolnego czasu, bo skończyłam studia, więc weekendy są wolne. W pracy... jak to w pracy, dzień jak co dzień. I mimo, że tak naprawdę samych wakacji miałam 2 tygodnie, to i tak czuję, że coś jest nie tak. Czas mi ucieka, a ja zaczynam nie nadążać. Mam wrażenie, że chwilę temu dopiero się miesiąc zaczął, a tak naprawdę już się skończył, a w dodatku rozpoczął się wrzesień. Może to przez te sierpniowe upały? Nie mam na co zwalić winy, więc pogodzie się oberwie, w końcu nie wiem jak Wam, ale mi dała popalić. Tak, to przez te upały! Nienawidzę takich kosmicznych upałów, a przy dużej wilgotności wszędzie robi się sauna. Przymusowa! Mózg odmawia współpracy, panuje istne rozkojarzenie i brak sił.

Dobra - ponarzekałam. Mam prawo, teraz przejdźmy do konkretów.

WŁOSY

W sierpniu działo się sporo w każdej sferze mojego życia. Taki mix, żeby mi się przypadkiem nie chciało ponudzić.
W sierpniu szykowałam się do odebrania dyplomu na uczelni, a co za tym szło - do zrobienia zdjęcia do legitymacji...
Już jakiś czas temu zrodził się w mojej głowie taki mały kusiciel o niebiańskim głosie, który co jakiś czas szeptał do mnie subtelnie: "Kochana, czas na fryzjera i jakąś zmianę. Zaszalej!". 
Ale nie - ja się nie dawałam namówić na kolejne burżujstwo. Bo w moim przypadku wizyta u fryzjera kojarzy się z burżujstwem, głównie przez moje dziwne pomysły, jakie chcę wrzucić na swoją głowę w postaci odmienionych włosów. I cała moja silna wola roztrzaskała się niczym zrzucone jajko z dziesiątego piętra w momencie, gdy moja rodzicielka wypowiedziała słowa: "To co, idź do fryzjera żebyś miała ładne zdjęcie do legitymacji". I mnie olśniło, że przecież ma rację! No muszę mieć fajne zdjęcie do legitymacji, nie mogę popełnić tego samego błędu, co 3 lata temu, dając takie byle jakie, że potem wstydziłam się go tak bardzo, jak zdjęcia dowodowego. No - i poszłam do fryzjera. 

DYPLOM

W sierpniu, a dokładnie 16.08.2018 roku odebrałam swój pierwszy w życiu dyplom po ukończeniu studiów. To był najlepszy dzień w moim życiu. Naprawdę, nigdy się tak nie cieszyłam wewnętrznie, jak tego dnia. Byłam taka dumna, że nikt nie był w stanie zepsuć mi tego dnia i weekendu. Wiadomo, obronę miałam w lipcu, wiedziałam że wszystko jest zdane i tak czy siak, już wtedy się cieszyłam. Ale jednak jak dostajesz przysłowiowy papier w dłoń, musisz się wpisać w księgę, że odbierasz dyplom i dostajesz wszystkie dokumenty to tak jakby znak, że otwierają Ci się nowe drzwi...

NOWE STUDIA - NOWE ŻYCIE

No i otworzyłam sobie nowe drzwi, a dokładnie drzwi w liczbie 2, bo nieoficjalnie mogę Wam powiedzieć, że zapisałam się na dwa kierunki studiów, zupełnie od siebie różne, w zupełnie innych miejscowościach i dostałam już decyzje, że jestem przyjęta. Piszę, że nieoficjalnie, bo oficjalnie z pewnością pochwalę się Wam na insta story, gdy tylko dostanę w dłoń swoją legitymację w liczbie 2 oraz przybędę na pierwszy zjazd, który ma się odbyć na jednej uczelni w połowie października, a na drugiej jakoś pod koniec. Do tego jeszcze nie ma planu zajęć. Liczę tylko na to, że po raz kolejny okaże się, że jestem dzieckiem szczęścia i terminy zajęć na obu uczelniach nie będą się pokrywały.

JUMPING FITNESS

Odczuwam ogromną potrzebę, żeby Wam powiedzieć i się tym samym pochwalić, że od początku czerwca chodzę regularnie na zajęcia z jumping fitness dwa razy w tygodniu! Ale o tym już wspominałam w którymś z podsumowań na blogu.
Jedna z moich koleżanek, która kiedyś chodziła na takie zajęcia, ale na innej siłowni mówiła mi, że szybko mi się znudzi, bo będzie mnie wszystko bolało z każdymi następnymi zajęciami. Trochę mnie to przeraziło, bo faktycznie po pierwszych zajęciach miałam takie zakwasy, że nie mogłam w normalniej pozycji zasiąść na kibelku (a przy tej okazji odkryłam wiele technik siadania, od szybkiej, przez pozycję z podparciem i stękiem, aż po tę wolną).
Podczas drugich i trzecich zajęć faktycznie ciężko mi się ćwiczyło, ale to głównie dlatego, że moje mięśnie miały dość długi zastój. Przynajmniej ja to sobie tak tłumaczyłam. Podczas chyba czwartych zajęć dotarło do mnie, że przecież nigdy ćwiczenia fizyczne, a zwłaszcza cardio, nie będą czynnością iście przyjemną. To, co mówiła mi koleżanka było po prostu zniechęcające i szybko wybiłam sobie jej słowa z głowy. Może nie chciała źle.
Wiecie co? Problem zniknął. Znaczy... nie zniknął wcale, bo jak narobimy się tam przysiadów, to jednak dnia następnego czuję lekkie ciągnięcie z tyłu ud, ale tak ma być, bo wiem że daję z siebie wszystko na zajęciach. Pierwsze efekty są bardzo widoczne - choćby takie, że zmieściłam swój tyłek w ulubione spodnie, które miałam już wyrzucać, bo były za małe i za ciasne.
Po za tym mimo ogromnego wysiłku - nie oszukujmy się, jak wychodzę z sali to mój mini ręcznik jest mokry od potu, a moja twarz zmienia kolorystykę na buraczaną, to zajęcia są niesamowite. Kupa śmiechu i pozytywnej energii. Widzę póki co same plusy.
Da się? Da się! Tylko nie można słuchać koleżanek!

I zapomniałam z tego wszystkiego napisać Wam o co chodziło mi z tym cytatem, który jest na początku wpisu, a i tak już się za bardzo rozpisałam i mam wrażenie, że niektóry nie dotrwają do końca wpisu.

Dlatego napiszę krótko: przychodzi kiedyś taki moment, w którym zostaje przekroczona Twoja granica cierpliwości i zaczynasz widzieć. Nie chodzi o to, że jesteś ślepcem przez cały ten czas, ale jednak normalnie masz nadzieję, że to co czujesz, że to co podpowiada intuicja to nie do końca prawda. Ale jednak okazuje się, że Twoje przeczucia były słuszne i gdy tylko buntujesz się, to nagle słyszysz od "znajomych" aluzje: "nie da się z Tobą umówić", "ciągle nie masz czasu", "zmieniłaś się".
Owszem, może i się zmieniłam, ale nie będę tracić czasu na tych, który myślą, że będę im zapełniać wolne godziny, bo np. Twój chłopak ma dziś wychodne, a normalnie się do mnie nie odzywasz. Nie będę też robiła za służącą. Każdy z nas niech będzie odpowiedzialny za siebie samego.
Nie mam czasu? Kochani, ja mam czas. Ale mam czas dla tych, którzy są go warci. Nie dla osób, które potrafią mnie wystawić do wiatru i nawet nie dać znać. Nie dla osób, które myślą że wszystko za nich załatwię. Dla wybranych. Amen.

I to mniej więcej wszystko, co działo się u mnie w sierpniu. Teraz jestem gotowa na wrzesień, który będzie bardzo pracowity i będzie wymagał ode mnie wiele cierpliwości. A niestety do cierpliwych osób się nie zaliczam. Trzymajcie kciuki i opowiadajcie co się u Was działo!!!

22 Komentarze

  1. Właśnie - mówienie że nie ma się czasu jest słabą wymówką. Mamy czas ale na swoje priorytety...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami trzeba ponarzekać. :D Ja nie znoszę upałów, fatalnie się czuję, bardzo trudno jest mi coś robić, no męczę się strasznie. Także mam nadzieję, że te upały poszły już sobie i nie wrócą. hehe ;D Gratuluję odebrania dyplomu. Teraz zaczyna się nowa droga i życzę, by była naprawdę fajna. Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A trzeba, trzeba! I każdy ma do tego prawdo :D

      Dziękuję :)

      Usuń
  3. No obyś została dzieckiem szczęścia! Bo jak się okaże, że się zjazdy pokrywają to... OBY NIE! Będę trzymać kciuki żeby nie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co, pokrywają mi się pierwsze zajęcia. Zobaczymy jaki będzie plan >.<

      Usuń
  4. gratulacje ukończenia studniów :) to naprawdeę ważny moment i super, że podjęłaś się dalszej edukacji! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspomniany przez Ciebie film oglądałam (dawno temu), bo kocham współczesne wersje historii o Kopciuszku. <3 Wow! Ależ ciekawy sierpień miałaś. Obrona, dyplom, a także nowe studia i to aż 2 kierunki- serdecznie Ci gratuluję i życzę powodzenia! :) Cytat z filmu bardzo mądry. Super, że wprowadzasz go w życie. Masz rację, nie ma co tracić czasu dla tych, którym na nas nie zależy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałaś? To super! PIONA :)
      Tak, w sierpniu sporo się działo, momentami nie wiedziałam w co najpierw ręce włożyć, ale koniec końców wszystko poszło po mojej myśli.
      2 kierunki... nie wiem czy dam radę, ale będę się starać :)

      I tak, tą zasadę wprowadzam w życie na stałe!

      Usuń
  6. Ja cię podziwiam za te dwa kierunki! Jednocześnie zazdroszczę że jesteś tak ambitna :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zrobienie włosów przed zdjęciami to świetny pomysł 😊

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudne Ci te włosy wyczarowali u fryzjera :D Nie trzeba będzie się potem wstydzić legitymacji :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie, nie trzeba będzie się wstydzić legitymacji! I całe szczęście :D

      Usuń
  9. Gratuluję jeszcze raz ukończonych studiów i życzę powodzenia z nowymi kierunkami! :) Ja obecnie robię sobie przerwę od nauki, ale kto wie co będzie w przyszłym roku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłaś na bloga <3 Lecę do Ciebie czytać!

      Usuń
  10. Nic dziwnego, że ten czas Ci tak szybko mija, skoro tak wiele się u Ciebie działo przez ten miesiąc! :) Czy Ty sobie zdajesz sprawę ile tak naprawdę się wydarzyło?! To ja mogę narzekać, że wakacje mi uciekły, jak piasek przez palce, bo wielkich zmian i nowości u mnie nie widać... Przede wszystkim gratuluję dyplomu! Jestem również pod wielkim wrażeniem, że zdecydowałaś się na kolejne dwa kierunki! Wow :) A z tymi treningami - masz rację nie warto słuchać koleżanek! Ja też się w ten sposób przejechałam na ich mądrych opiniach, a prawda jest taka, że dopóki sama nie spróbujesz, nic nie będziesz na ten temat wiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Odpowiedzi
    1. Od czaru sierpnia z 2 kierunków zrobił się jeden! Patrz na wpis z podsumowania września :D Ale spokojnie - za rok rozpoczynam drugi kierunek więc wróci opcja z 1 na 2 :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza