Niezależność w nauce - tego nauczyły mnie studia


Studia nie zawsze muszą kojarzyć się z nauką teorii. Czasami mogą uczyć praktyki, tej ukrytej, która nie zawsze jest widoczna na pierwszy rzut oka.

Nie sądziłam, że studia wniosą do mojego życia wiele doświadczeń i nauki samodzielności. Samodzielne przygotowywanie materiałów, zwłaszcza w trakcie pisania pracy licencjackiej czy magisterskiej to czasami było nie lada wyzwanie. Umiejętność składania jasnych i logicznych zdań, czasami spędzało sen z powiek. Oprócz tego w darze ku dalszej dorosłości dostałam powiew niezależności.

Niezależność na studiach jest bardzo ważna. Zwłaszcza w obecnych czasach, gdzie edukacja wymusza na młodych pokoleniach sztampowe myślenie, jednobarwne głoszenie zdania, które nie często jest nasze. Widać to choćby po interpretacjach utworów na języku polskim - pamiętam, że istniała jedna słuszna interpretacja, zgoda z kluczem odpowiedzi. Nie było miejsca na kreatywność, której pole do popisu było mocno ograniczane. Czy tak jest nadal? Nie wiem, mogę się tylko domyślać, że tak - zmian w systemie edukacji nie było. 

Niezależność własnego zdania

Początkowo tego nie doceniałam. Początkowo też tylko słuchałam, nie udzielałam się, nie brałam udziału w dyskusji. Często także podziwiałam osoby, które nie bały się na forum grupy na ćwiczeniach wyrazić swój pogląd, opinię, ocenę. Większość czasu na studiach byłam bacznym obserwatorem, jak inni niezależnie mówią o tym, co im w duszy gra. Dyskusje były zawsze ciekawe, bo ile ludzi, tyle różnych opinii. 

Z czasem, gdy moja pewność siebie zaczęła się nieco wyrabiać, a ja stawałam się coraz bardziej niezależna także brałam udział w takich dyskusjach - o ile miałam coś sensownego do powiedzenia i uzupełnienia tematu. Polubiłam wyrażanie swojego zdania. Niezależnie od tego, co ktoś pomyśli - bo przecież ma prawo myśleć także inaczej. 

Niezależność udowodniła mi, że nie zawsze muszę mieć rację, ale też nie muszę zgadzać się na wszystko to, co ktoś oferuje. 

Decydowanie, w jaki sposób będę się uczyć

Chyba najbardziej w nauce polubiłam to, że ma się pełne pole do popisu, jeżeli chodzi o rodzaj uczenia się i formę. Do każdego przedmiotu miałam inne sposoby nauki, aż w końcu znalazłam swój ulubiony, najbardziej trafiony. Można tu było wyjść poza schemat, odrzucić standardowe metody, jak np. "3Z" - zdać, zakuć, zapomnieć. Nigdy nie byłam w tym dobra! Nauka metodą wyrycia czegoś "na pamięć" osłabiała mnie niesamowicie. Na studiach poznałam mapy myśli, które przez 5 lat dopracowywałam pod siebie. Może kiedyś napiszę o tym osobny wpis, bo moja nauka do obrony pracy magisterskiej opierała się właśnie o mapy myśli i krótkie hasła! Zaraz zapytacie - no ale słuchaj, jak skomplikowaną definicję zapamiętać poprzez jakieś bazgroły czy 3 kluczowe słowa? Można, nawet da się. Trzeba tylko nabrać pewności siebie i nie bać się mówić swoimi słowami. 

Dodaj komentarz

Nowsza Starsza